Ilekroć wracamy w rozmowach do lat PRL-u, nie sposób porzucić myśli o przedmiotach rodem z komuny. Który z nich najbardziej zapadł Wam w pamięć? Co wspominacie z największym rozrzewnieniem? Przeczytajcie kolejną część wpisu o kultowych przedmiotach PRL-u!
Magnetofon UNITRA
Królował w każdym domu. Wbudowane radio, wyciągana antena i szufladka na kasety to zestaw idealny do podbicia serc zarówno dużych, jak i małych. Na pewno niejedna osoba z rozrzewnieniem wspomina mamę gotującą w kuchni obiad, której pracę umilała rozbrzmiewającą w tle „Jedynka” Polskiego Radia, wydobywająca się z nieco trzeszczącej UNITRY. Młodsi natomiast lubowali się słuchaniu muzyki z kaset, które przegrywało się w nowocześniejszych wieżach. Nie można też zapomnieć o dwóch porządnych listach przebojów: Lista Przebojów Programu III oraz Lista Przebojów Rozgłośni Harcerskiej. Wiecie, że polskie listy przebojów ustalano poprzez liczbę głosów oddanych na kartkach pocztkowych?! Konstrukcja UNITRY była na tyle przemyślana, że działała ona zarówno bez zasilania sieciowego, jak i po podłączeniu do prądu. Kto jednak – przy intensywności jej poboru energii – wyrobiłby na baterie?!
Kaseta magnetofonowa
Jeden z najpopularniejszych nośników późniejszego PRL. Zdecydowanie wyparł płytę gramofonową, która po wielu latach królowania z godnością ustąpiła miejsca kasecie. Założymy się, że nie ma wśród Was osoby, która nie przewijała kasety ołówkiem, kiedy to chciała przewinąć fragment z nielubianą piosenką. Przegrywanie, przekładanie na drugą stronę, przewijanie – ależ to miało klimat. Bazary uginały się od różnorodności kaset. Oczywiście z biegiem czasu powstały także radia samochodowe, które przygotowane były na przyjęcie kaset magnetofonowych. Przy muzyce Krawczyka, Rodowicz czy ABBY szalał cały samochód! Oczywiście kasety były nieodłącznym elementem każdej domówki – pasowały przecież do magnetofonu UNITRA! Co to były za zabawy?
Paprotka
Roślina, bez której nie istniało mieszkanie prawdziwego obywatela PRL-u. Występowała w trzech rodzajach ekspozycji: na drewnianych stojaku – mierzącym przynajmniej 150 cm wysokości, podwieszona tuż po sufitem – na pokaźnym haku lub też w formie roślinnego pająka, zwisającego z kwietnika na ścianie. Która z tych wersji była najstraszniejsza? Pokusimy się o stwierdzenie, że każda! I o ile zadbane rośliny były mniej odstraszające, o tyle zauważalna była tendencja do hodowania nawet tych, które były wątłe i nie cieszyły oka – szczególnie, gdy z doniczki wyrastały suche, miękkie łodyżki bez liści. Jedno pytanie: dlaczego!?
Dywany
Niewątpliwy hit! Były w każdym domu! I nie mówimy tutaj o dywanach położonych na podłogach – chociaż tego również nie brakowało w żadnym domostwie. Mowa o tureckich dywanach, rozpostartych na ścianach mieszkań! Czasami można je znaleźć w co poniektórych domostwach, ale to już prawdziwie rzadki widok. Skąd ta moda? Spieszymy Wam z wyjaśnieniami! Tradycja przywędrowała do Europy z Persji i miała na celu pokazanie wysokiego statusu osoby – ale takie tłumaczenia dobre były w XVI wieku, kiedy rzeczywiście posiadanie dywanów na ścianach oznaczało bogactwo i luksus! Co dalej z dywanami? Moda ta na dobre rozgościła się w Rosji i przetrwała aż do czasów dzisiejszych, jednak prawdziwie królowała w czasach komunizmu – i to nie ze względów estetycznych. Mieszkania wówczas budowane były bardzo liche, ściany natomiast nader cienkie – w domu po wszystkich kątach hulał wiatr co sprawiało, że perspektywa domowego ciepła możliwa była do uzyskania tylko przez dodatkowe ocieplenie, a ten plan idealnie wypełniały właśnie dywany! A moda, jak to moda – szczególnie w krajach komunistycznych, rozprzestrzeniała się jak zaraza (a dywany taką właśnie zarazą były?), dotarła do Polski i… pozostała. Wtedy uważało się, że to ładne – a do tego praktyczne… Oby moda nigdy nie wróciła!
Sokowirówka
Głośne, brudzące wszystko wokół, ale niezniszczalne. Kto posiadał, ten wie, że nie było jej równych! I choć z perspektywy czasu wiemy, że marnowała ona sporą część owoców i warzyw, soki były czymś bajecznie pysznym! O ile oczywiście wcześniej udało się kupić owoce i warzywa. Najprostszym i najlepszym rozwiązaniem była oczywiście uprawa roślin w przydomowym ogródku – wówczas prawie przez cały rok (o ile marchewce udało się dotrwać w piwnicy do zimy) mogliśmy się cieszyć świeżymi sokami. Chyba każdy je uwielbiał! Jakie było Wasze ulubione połączenie?