Najbardziej pożądane towary PRL-u

Brakowało wszystkiego. Zupełnie odwrotnie, niż dzisiaj, kiedy od towarów uginają się półki, za to portfele świecą pustkami. Jakie były najbardziej pożądane towary PRL-u? Przypomnijmy sobie niektóre z nich!

1. Papier toaletowy

Nie brakowało go tylko podczas zjazdów partii w Pałacu Kultury i Nauki. Ważne osobowości otrzymywały ponoć papier perfumowany, zagraniczny, tłoczony w ornamenty! Nikt jednak tego nie potwierdził, bo przeciętny Kowalski musiał oszczędnie używać papieru, wszak prawie nigdy nie było go pod dostatkiem…

Papier był szary, gruby, szorstki, używanie go do przyjemności nie należało, a mimo to – wszyscy go pragnęli! Czemu? Bo notorycznie go brakowało… W 1988 roku, Dziennik Telewizyjny z dumą oświadczył, że produkuje się rocznie 7 rolek papieru toaletowego na głowę. Jednak – jak dodał wówczas prezenter Krzysztof Bartnicki – jego rozkład na mapie kraju jest był bardzo nierównomierny. 7 wspomnianych rolek przypadało na mieszkańca w województwie warszawskim, w wałbrzyskim było to już 4 rolki, a w radomski… 0,07 rolki na osobę (czyli około 2 metrów).

Obywatele własnymi siłami próbowali rozwiązać problem braku tego środka higienicznego – w zakładach pracy powstawały komitety ds. oszczędności papieru, zaś na składach makulatury, za 10 kg surowca otrzymać można było rolkę papieru. Ponadto, papier toaletowy wytwarzano nawet w domach! Stare gazety kilkukrotnie gniotło się i rozprostowywało, jednak jakość pozostawiała wiele do życzenia – farby drukarskiej niełatwo było się pozbyć, szczególnie z pośladków. Sposobem było jednak namaczanie stron z gazet i suszenie, później gniecenie i prostowanie. Sposób dobry i przystępny, jednak rury kanalizacyjne znosiły go bardzo źle…. Oczywiście zapowiadano rychły rozwój tematu, jednak przez cały PRL dało się odczuć te znaczne braki. Sklepowy widok nawleczonych na sznur rolek spędzał sen z powiek niejednemu, bo każdy chciał mieć w domu takie „korale” 😉 kultura.trojmiasto.pl_

2. Pomarańcze

Kiedy pojawiały się w sklepach – ludzie na chwilę wstrzymywali oddech. Każdy chciał być tym, do którego trafi ten niecodzienny owoc. Pojawienie się ich w sklepach było naprawdę doniosłym wydarzeniem, bo choć nieraz w telewizji usłyszeć się dało, że pomarańcze i inne egzotyczne cytrusy już płyną do Polski – to albo nigdy nie dopływały, albo rozpływały się wśród rozpakowujących statki, albo przyjeżdżały… zgniłe. Zdarzało się jednak, że cytrusy trafiały do sklepów – cudownym trafem, najczęściej przed świętami. Był to celowy zabieg – pokazać ludziom, że władza myśli o ich potrzebach właśnie w tym magicznym, szczególnie dla Polaków, czasie. Nie dziwmy się więc, że do dzisiaj zapach pomarańczy kojarzy się nam ze świętami. W PRL-u był to prawdziwy luksus, którego doświadczało się nie częściej, niż raz w roku.

45966dff-273c-4c31-a4e1-1de4cc25c459

3. Mieszkania

Deficytowy towar, to mało powiedziane! Zbyt wielu obywateli, zbyt mało wydolna gospodarka. Efekt? Przydział mieszkaniowy następował nawet po KILKUNASTU latach czekania. Oczywiście na początku, trzeba było zapisać się do spółdzielni mieszkaniowej, co zdawałoby się być prostą sprawą. Jednak nie w PRL-u… Nawet do spółdzielni były kolejki, w których swoje trzeba było odstać… Oczywiście, pierwsi na listach oczekiwań byli działacze PZPR, pracownicy Milicji Obywatelskiej czy wojska. Zwykły zjadacz chleba mógł tylko rwać włosy z głowy i zastanawiać się czy dożyje własnego kąta. Mieszkania były niewielkich rozmiarów, popularnym budownictwem były tak zwane „wielkopłytówki”, które rosły powolnie i co gorsza – niesolidnie. Słabe materiały, wadliwe konstrukcje i krzywe wykończenia dają się we znaki lokatorom do dziś. Oczywiście oczekiwanie na lokum nie było jednoznaczne z tym, że otrzyma się je za darmo. Oczywistą sprawą było posiadanie książeczki mieszkaniowej, na którą to regularnie wpłacano pieniądze, aby – jeśli się człowiek doczekał – mieć za co mieszkanie kupić. Takie książeczki posiadały nawet kilkuletnie dzieci!

Osiedle_XXV-_lecia_PRL_article