Kto ma pieniądz, ten ma władzę – nieprawda! Przynajmniej w dobie PRL-u, wówczas pieniądze mieli wszyscy, ale władzę – tylko nieliczni.
Władza to politycy, przywódcy, ale też przedstawiciele zwykłych zawodów, zobaczcie, komu wiodło się najlepiej!
1. Urzędnicy
Do dziś wiedzie się im nieźle. Według tego, co wspomina na swojej stronie historyk Jerzy Masłowski, w 1975 roku, sekretarz Komitetu Województwa zarabiał niemalże 10 tysięcy złotych, a kierownik Wydziału Organizacyjnego prawie 8 tysięcy. Pensje w wysokości około 5,5 tysiąca złotych otrzymywali dyrektorzy hut, fabryk i PGR-ów. Czym wyróżniali się na tle społeczeństwa oprócz wysokości zarobków? Otóż otrzymywali talony, za które mogli nabywać takie luksusy, jak np. fiata 126 p za połowę ceny, o czym reszta społeczeństwa mogła pomarzyć. Urzędnicy ponadto często mogli liczyć na luksusowe towary z przydziału, których społeczeństwo nie mogło nawet ujrzeć.
2. Marynarz
Mawia się, że ma kobietę w każdym porcie. Jednak nie to było największą zaletą tego zawodu – marynarz z racji częstych podróży, miał dostęp do obcych walut. Wolno mu było obcą walutę posiadać, bo samo marynarskie wynagrodzenie często wypłacane było w markach lub dolarach. Reszta społeczeństwa nie posiadała takich przywilejów, więc zakupy w Pewexach czy sklepach Baltona były dla nich marzeniem. Marynarz za to posiadał dostęp do dużego asortymentu kosmetyków, papierosów, alkoholu i ubrań, które dla innych nie były tak łatwo dostępne. Nie ma się więc co dziwić, że marynarze cieszyli się ogromnym powodzeniem – która z pań nie chciałaby otrzymać flakoniku ulubionych perfum, niedostępnych dla przeciętnego szaraczka?
3. Ekspedientka
Zawód trudny i bardzo obciążający, szczególnie fizycznie. Wiadomo – istnieją trudniejsze zawody, ale ekspedientki miały naprawdę niełatwy zawód – szczególnie, kiedy „rzucony” był do sklepu towar. Pracownice „GS” miały chyba najtrudniejsze zadanie – ludzie kradli, byli roszczeniowi, robili ogromny bałagan, przekrzykiwali się i zupełnie nie liczyli się z nikim innym (w sumie, obserwując ludzi, można stwierdzić, że niewiele się zmieniło!). Samodzielnie jeździły do hurtowni, rozładowywały ciężki towar, a do tego brały na siebie ogromną odpowiedzialność pieniężną. Wieczorem, zliczając utarg, musiały spisać wg numeru KAŻDY banknot, w razie, gdyby na sklep był napad – brzmi abstrakcyjnie? Cóż, napady na sklepy zdarzały się stosunkowo często. Brak alarmu i lepszych zabezpieczeń, brak jakiejkolwiek ochrony były bardzo zachęcające. Jednak – co kraść, kiedy towaru brak? Otóż napady najczęściej zdarzały się na sklepy tuż przed zamknięciem lub zaraz po nim, kiedy można było sklep okraść z pieniędzy. Po dostawie rozbójnicy nie mieli na co liczyć – sklepu bacznie pilnowała długa kolejka ludzi oczekująca na otwarcie sklepu. Ale czemu w naszym zestawieniu zawodów „władczych” znalazły się ekspedientki? Otóż oprócz ciemnych stron tej pracy, istniała cała gama pozytywnych aspektów! Przede wszystkim, ekspedientki mogły sprzedawać sobie nawzajem towar „spod lady”, nie stały w kolejkach (szczególnie w małych miejscowościach). Wiadomo, że takie machlojki nie mogły być szerzone na dużą skalę, bo klienci bardzo patrzyli im na ręce! Ekspedientki różnych sklepów chętnie dzieliły się ze sobą towarem, koleżanki z mięsnego pod ladę chowały szynkę, kumpelki z GS-u odkładały na zaplecze buty. Jednym słowem – panie nie narzekały! Równie dobrze miały sprzedawczynie z Pewexu – mimo, że praca zapewniała przeciętne wynagrodzenie, posada ta była marzeniem wielu osób.
4. Milicja
Milicja Obywatelska działała w latach 1944-90, a zasilało ją około 80 tys. funkcjonariuszy. Była odpowiednikiem
dzisiejszej policji, jednak milicja była bezwzględna i brutalna. Poza społecznymi zadaniami związanymi z bezpieczeństwem i zwalczaniem przestępczości, milicja obywatelska była głównym sposobem aby walczyć z opozycją i manifestantami. Wskutek tego była negatywnie postrzegana przez społeczeństwo, które nie darzyło stróżów prawa zaufaniem ani szacunkiem, zaś sami funkcjonariusze poddawani byli lokalnemu ostracyzmowi. Milicjanci nie zarabiali dużo, jednak władza nad ludźmi, jaką dawała im ta funkcja często zachęcała do wstąpienia do służby.