Pisaliśmy Wam już o przedświątecznym klimacie w PRL, głównie od strony politycznej. Lada dzień obchodzić będziemy święta Bożego Narodzenia, przypomnijmy więc sobie jak wyglądała gwiazdka za czasów Polski Ludowej.
1. Jasełka lub bal bożonarodzeniowy
Boże Narodzenie było dość problematycznym tematem dla politycznego świata, który rządził krajem po II wojnie światowej. Ateistyczny pogląd szerzony miał być w społeczeństwie, które jednak silnie przywiązane było do tradycji katolickiej. Niemal przez cały okres PRL próbowano akcentować – bezskutecznie – ludowy, a nie religijny charakter świąt. Jeszcze w latach 1945-48, w szkołach i zakładach pracy dzielono się opłatkiem, wystawiano jasełka oraz organizowano wigilijne koncerty, a gazety chętnie informowały o tłumach wiernych na pasterkach. Przy świątecznych stołach panował radosny nastrój wyjścia z wojennego koszmaru. Mimo, że na stołach brakowało podstawowych produktów, ludzie naprawdę cieszyli się spokojnymi świętami. Bolesław Bierut zaś, niczym ojciec narodu, przyjmował w Belwederze dziecięce delegacje, którym wręczał prezenty. W roku 1949 władze uznały, że od Bożego Narodzenia ważniejsze są obchody urodzin Józefa Stalina, przypadających 21 grudnia. Zamiast w spotkaniach opłatkowych uczniowie i robotnicy musieli uczestniczyć w niezliczonych akademiach na cześć sowieckiego przywódcy. W szkołach zamiast jasełek dzieci uczestniczyły w balach bożonarodzeniowych i klasowych wigiliach, koniecznie z udziałem Mikołaja, najczęściej o mało przekonującym wyglądzie!
2. Choinka
Obowiązkowy element świątecznego wystroju to oczywiście choinka. Zapach świerku wypełniał cały dom, a jego rzadkie gałązki dekorowane były niewielką ilością bombek i cienkich łańcuchów. Zdecydowana większość gałązek zapełniona była domowej roboty łańcuchami z kolorowych papierów czy bombkami-wycinankami. Puste miejsca na choince zapełniane były kawałkami waty, które imitować miały śnieg – choć tego prawdziwego nigdy nie brakowało. Na czubku – gwiazda lub „czubek”. Całą choinkę obowiązkowo okrasić trzeba było anielskim włosem. Pamiętacie światełka na klipsy? Już pod koniec lat 60. pojawiły się niemal na wszystkich drzewkach zdobiących mieszkania. Choinki nabyć można było na ulicznych stoiskach, choć i tego brakowało, dlatego popularnym było praktykowanie podkradania choinek prosto z lasu!
3. Karp
Dlaczego wielu Polaków dorastających przed 1989 rokiem kojarzy Boże Narodzenie z widokiem karpia, który już kilka dni przed świętami zajmował wannę w łazience? Ta biedna ryba męczyć się musiała w wannie już kilka dni przed wigilią! Kupowano ją, gdy tylko pojawiła się w sklepach – w myśl zasady: jak jest to bierzemy. Nawet 2-3 tygodnie przed świętami trafić można było okazję, której przepuścić nie można było. Klienci nigdy nie wiedzieli, gdzie i kiedy „rzucą” karpie, dlatego urządzano na nie prawdziwe polowania, tropiąc ryby po całym mieście. O prawdziwym szczęściu mówić mogli pracownicy zakładów, w których już na wiele miesięcy przed świętami zamawiano w państwowych gospodarstwach hodowlanych hurtowe wręcz ilości karpia. W ramach działalności socjalnej, zazwyczaj rozdzielano je między członków załogi – jednak jeśli ryb było za mało, organizowano loterie, w których wygrać można było właśnie tę królewską rybę. Gdy niedobory były naprawdę duże – jak wspominają świadkowie tamtych wydarzeń – dzielono karpia na dzwonka i losowano je między członków załogi. Czasami udawało się również dorwać karpia na podwórkowych stoiskach.
4. Prezenty świąteczne
Może skromne, ale były! Królowały szmaciane laleczki, misie wypełnione trocinami, resoraki i gumy Donald. Pod świątecznym drzewkiem czasami można było znaleźć pomarańcze, których zapach kojarzy się starszym do dziś ze świętami. Obiecane dostawy cytrusów trafiały zazwyczaj do bardzo niewielkiego grona, dlatego cytrusa zjadało się naprawdę z ogromną czcią! Dorośli po choinką znaleźć mogli kosmetyki, które na co dzień nie były łatwo dostępnym towarem – czasami był to krem Nivea, czasami woda po goleniu Brutal, nieraz perfuma Pani Walewska. Czasami trafił się również jakiś słodycz – Prince Polo, torcik wedlowski lub jakiś czekoladopodobny wyrób. Nikt jednak nie grymasił. Zazwyczaj pod choinką zawsze znalazł się chociaż drobiazg, który naprawdę cieszył. Święta celebrowało się rodzinnie, a prezenty były tylko dodatkiem. Skromnie, ale bardzo rodzinnie – takie hasło przyświecało świętom. O 24:00 pasterka, a później świętowanie przez kolejne dwa dni!